Nie każdy mistrz nosi złoto na szyi. Niektórzy noszą je w postawie, konsekwencji i ciszy, która zapada po ostatnim gongu. Ernest Miszczyk – trener, wychowawca, shihan karate kyokushin, właśnie dołączył do wąskiego grona ludzi, dla których karate nie jest sportem, lecz drogą życia. Tytuł mistrzowski i 5 Dan zdobyte na Tajwanie są zwieńczeniem historii, która zaczęła się… w Kielcach, w czasach, gdy na sali treningowej liczył się charakter, a nie liczba lajków.
Zaczynałem od judo, miałem wtedy osiem lat
– wspomina Ernest Miszczyk.
To były inne czasy. Klub prowadziła Barbara Bakalarz, wicemistrzyni Polski. Trenowaliśmy w GKS Błękitni, takim jeszcze milicyjnym klubie. Tam wszystko się zaczęło
– dodaje trener i mistrz.
Jak mówi w rozmowie z Portalem Kieleckim, karate przyszło później tj. w szkole średniej, po epizodzie z kick-boxingiem. W trakcie naszej konwersacji, chwilę się zastanawia i w końcu mówi: „Ćwiczę już 32 lata!. Powiedział to z prostotą kogoś, kto wie, że w sporcie prawdziwe liczby liczy się nie w sezonach, lecz w dekadach. Tylko wtedy odnosi się wielkie sukcesy.
Kielce – miasto, które hartowało mistrzów
Dla wtajemniczonych to nie zaskoczenie. Kielce od lat mają szczególne miejsce na mapie polskiego karate.
Kielce były absolutną stolicą polskiego karate
– podkreśla Miszczyk.
Mieliśmy największy i najbardziej prężny klub karate w Europie. Ponad tysiąc dorosłych trenujących. Żeby pojechać na zawody, trzeba było być naprawdę dobrym
– dodaje.
To właśnie ta masowość i bezwzględna sportowa konkurencja zbudowały poziom, który do dziś procentuje. Z tej kuźni wyszli zawodnicy, trenerzy i liderzy kształtujący polskie karate. Nie było jednak łatwo, bo o każdy wyjazd i każde zawody rywalizowało tu znacznie więcej chętnych, niż w innych częściach kraju. To właśnie ta liczba, a wraz z nią nieustanna presja rywalizacji, wymusiła jakość, która stała się znakiem rozpoznawczym kieleckiego karate.
Karate dziś: dzieci, drużyny i odpowiedzialność
Dzisiejsze karate w Kielcach wygląda inaczej, ale jego fundament pozostał ten sam.
Teraz karate jest bardzo popularne wśród dzieci. Mamy ponad sześćset dzieci trenujących w Kielcach. Jesteśmy jednym z wiodących klubów w Polsce
– mówi trener Chikary.
Klub Karate Kyokushin Chikara, to dziś nie tylko wyniki sportowe, ale cały system oparty na długofalowym myśleniu o rozwoju zawodnika. To miejsce, w którym szkolenie zaczyna się od fundamentów: techniki, dyscypliny i bezpieczeństwa, a kończy na świadomym kształtowaniu charakteru. Chikara łączy sportową ambicję z odpowiedzialnością: profesjonalne treningi, opiekę medyczną i wsparcie psychologiczne, ale też atmosferę wspólnoty, która sprawia, że klub staje się dla wielu drugim domem.
Jesteśmy odpowiedzialnym klubem. Dbamy o bezpieczeństwo, rozwój, zapewniamy opiekę medyczną i wsparcie psychologiczne. Tworzymy społeczność, taką rodzinną, zintegrowaną
– wyjaśnia Miszczyk.
To filozofia, która w sporcie długiego dystansu bywa ważniejsza niż medale.
Egzamin, który oddziela zawodników od mistrzów
Egzamin na 5 Dan i tytuł shihana to jeden z najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych sprawdzianów w świecie karate kyokushin. To etap, do którego dochodzi niewielu i na który pracuje się latami. To nie tylko test techniki czy siły, ale pełna weryfikacja drogi karateki: odporności psychicznej, charakteru, konsekwencji i zdolności do przekraczania własnych ograniczeń. Na Tajwanie jego kulminacją było stoczenie 50 kolejnych walk, bez taryfy ulgowej – próba granic wytrzymałości fizycznej i mentalnej, w której każdy błąd, każdy moment słabości ma swoją cenę.
Przygotowania to proces. Tu nie da się nic przeskoczyć. To droga od pierwszego egzaminu, przez kolejne etapy. Potrzebny jest czas, konsekwencja. Nie ma dróg na skróty. Mi brakowało dwa lata do egzaminu, ale ponieważ był czas pandemii, kiedy ćwiczenia były utrudnione, wzięto to pod uwagę i mogłem zdobywać 5 dan już w tym roku. Więc coovid miał swoje plusy i minusy. Minusy, bo nie można było ćwiczyć i plus, bo mogłem podejść do ważnego dla mnie egzaminu.
– podkreśla Miszczyk.
Ostatnie miesiące przed egzaminem były szczególnie wymagające.
Bo prawdziwa siła nie krzyczy
Historia Ernesta Miszczyka nie jest opowieścią o jednym egzaminie. To historia o drodze, która trwa całe życie. O mistrzostwie, które nie polega na wygrywaniu walk, lecz na kształtowaniu ludzi. I może właśnie dlatego ten tytuł smakuje najmocniej.
Dziś trenują u nas nie tylko dorośli, ale przede wszystkim dzieci. Karate stało się w Kielcach naprawdę popularne. Mamy ponad sześćset dzieci, które regularnie ćwiczą. Jesteśmy jednym z wiodących klubów w Polsce
– mówi Ernest Miszczyk.
Te słowa najlepiej domykają opowieść o Chikarze. Bo sukces nie mierzy się tu jednym egzaminem, nawet tak prestiżowym jak 5 Dan i tytuł shihana. Mierzy się liczbą młodych ludzi, którzy codziennie zakładają kimona, uczą się dyscypliny, szacunku i pracy nad sobą.
Ciężka praca sprawiła, że dziś jesteśmy numerem jeden w Polsce, jeśli chodzi o drużyny. Są na to dowody – wyniki i osiągnięcia
– podkreśla trener.
Robert Bagiński

