Jeszcze niedawno miały tu powstać nowoczesne sale operacyjne, nowe centrum zabiegowe i infrastruktura na miarę XXI wieku. Dziś w Sandomierzu zamiast placu budowy jest cisza, a zamiast kontraktu – unieważniony przetarg. Zarząd województwa wycofał 60 mln zł unijnego dofinansowania dla szpitala, uruchamiając lawinę pytań o priorytety, odpowiedzialność i granice politycznych decyzji.
Inwestycja, bez której „nie ma rozwoju”
Dla Szpitala Specjalistycznego w Sandomierzu planowana budowa centrum ambulatoryjno-zabiegowego była czymś więcej niż kolejną inwestycją. To miał być fundament dalszego funkcjonowania placówki.
Patrząc na 43-letnią historię szpitala w Sandomierzu jest to najważniejsza decyzja dla tej placówki. Bez niej nie widzę możliwości dalszego rozwoju lecznicy
– podkreśla dyrektor Marek Tombarkiewicz.
Problem nie dotyczy wyłącznie ambicji czy komfortu pracy. Dyrektor nie ukrywa, że decyzja o cofnięciu środków niesie realne zagrożenie dla codziennego funkcjonowania szpitala.
Sanepid wyraźnie wskazuje na to, że oba bloki operacyjne i centralna sterylizatornia nie spełniają obowiązujących wymogów
– zaznacza szef placówki.
Decyzja z Warszawy, skutki w regionie
Zarząd województwa tłumaczy, że nie miał wyboru. Jak wyjaśnia wicemarszałek Grzegorz Socha, wszystko zaczęło się od decyzji Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej.
Ministerstwo zażądało przeznaczenia 10 proc. środków unijnych jakimi dysponuje region na obronność kraju. Zabranych zostało w sumie 600 mln zł z różnych projektów, więc to nie chodzi wyłącznie o szpital w Sandomierzu
– mówi Socha. Według zarządu środki cofnięto z inwestycji opóźnionych, a priorytetem stało się bezpieczeństwo państwa.
Dlaczego tylko Sandomierz?
Takie tłumaczenia nie przekonują samorządu powiatowego. Starosta sandomierski Marcin Piwnik wprost mówi o decyzji politycznej.
Ubolewam i dziwię się dlaczego nam te pieniądze zabrano, dlaczego nie zdjęto ich z innych szpitali
– podkreśla. Zwraca też uwagę, że inwestycja była przygotowana: był ogłoszony przetarg, pozwolenie na budowę i zabezpieczony wkład własny.
Nieprawdą jest, iż inwestycja nie jest przygotowana
– zaznacza starosta.
W jego ocenie problemem nie jest tempo realizacji, lecz fakt, że środki odebrano placówce powiatowej, podczas gdy szpitale wojewódzkie je zachowały.
Obietnica na przyszłość
Zarząd województwa uspokaja, że temat nie jest zamknięty definitywnie. Wicemarszałek Grzegorz Socha deklaruje, że w przyszłym roku szpital w Sandomierzu będzie mógł sięgnąć po pieniądze z nowego konkursu unijnego.
Dla dyrekcji i mieszkańców to jednak słaba pociecha. Dziś 60 mln zł zniknęło z planów, przetarg został unieważniony, a szpital musi funkcjonować w infrastrukturze, która – jak wskazuje sanepid – nie spełnia wymogów. Reszta to już pytanie o czas. I o cenę tej decyzji.
Edyta Karys

