Najpierw słychać szelest. Potem szybkie kroki po podłodze i cichy trzask pułapki. W bloku komunalnym przy Grunwaldzkiej 43A w Kielcach noc nie oznacza ciszy, ale robactwo. Mieszkańcy mówią wprost: tak było, tak jest i nic nie wskazuje, by miało się zmienić. Dlatego głośno dopominają się o pomoc. Zresztą nie pierwszy już raz…
Pułapki zamiast wyposażenia
W wielu mieszkaniach stoją w kątach, pod szafkami i za kanapami. Pułapki na prusaki są tu stałym elementem wyposażenia, jak lodówka czy stół. Trzeba je opróżniać nawet kilka razy w tygodniu. Życie w takim miejscu staje się nie do zniesienia.
Jak ktoś pierwszy raz przychodzi, to myśli, że to jakaś przesada. A potem zostanie na noc i już nie pyta. Tu się nie śpi spokojnie. Tu się czeka do rana
– mówi Portalowi Kieleckiemu mężczyzna z parteru.
„One wychodzą nocą”
Pani Zofia mieszka tu od trzech lat. Mówi cicho, ale bez wahania. Szczegółowo opisuje, jak robactwo się przemieszcza i jak wielkim jest utrudnieniem w zwykłym funkcjonowaniu.
One wychodzą nocą. Pluskwy, prusaki. Przez szczeliny, spod listew, z sąsiednich mieszkań
– opowiada.
Ja bez przerwy odsuwam kanapę, myję, czyszczę. Nic to nie daje. A jak ugryzie… niech pan spróbuje spać po czymś takim
– dodaje.
Pokazuje ślady na rękach. Nie chce kamery w twarz. Nie dlatego, że się wstydzi, ale dlatego, że ma już dosyć tej sytuacji.
Brud i strach na klatce
Mieszkańcy mówią, że problem to nie tylko robactwo. Zdewastowane klatki, libacje, narkotyki i awantury przez lata były tu codziennością.
Teraz jest trochę ciszej, ale wcześniej to była masakra. Pijaństwo, ćpanie, obcy ludzie na klatce. Dziecko bałam się wypuścić do sklepu.
– mówi inna mieszkanka.
Ślady widać do dziś: połamane drzwi, bazgroły, wyrwane skrzynki. To nie tylko zaniedbania – to także efekt wandalizmu i bezsilności.
270 interwencji i co z tego?
Blokiem zarządza Miejski Zarząd Budynków. Jak informuje dyrekcja, w ciągu dwóch lat policja interweniowała tu 270 razy.
Każda skarga mieszkańców jest wysłuchiwana. Spotykaliśmy się z lokatorami wielokrotnie. Prosimy policję o częstsze kontrole, prowadzimy dezynsekcję, wykonujemy remonty
– powiedziała w Telewizji Kielce Ewelina Jastrzębska, dyrektor MZB.
Miasto podaje liczby: 20 dezynsekcji w tym roku, około 170 tysięcy złotych wydanych na remonty.
„Miasto o nas zapomniało”
Mieszkańcy słyszą te same argumenty od lat i odpowiadają krótko: to nie działa.
Pisma piszemy, zgłaszamy, prosimy. Efekt? Żaden. Tu jest jak na Młodej 4. Tam też mówili, że wszystko pod kontrolą, a teraz budynek idzie do wyburzenia
– mówi jeden z lokatorów.
MZB wskazuje też na problem zadłużenia. Zdaniem urzędników, mieszkańcy są winni samorządowi grube pieniądze, które mają wpływ na to, co można w budynku zrobić.
Budynek jest zadłużony na około 1,5 miliona złotych. Środki na inwestycje pochodzą m.in. z czynszów. Bardzo chcielibyśmy, żeby ta kwestia została uregulowana
– przyznaje Ewelina Jastrzębska. Mieszkańcy odpowiadają: jak płacić za życie w takich warunkach? Trudno im się dziwić. Ich postulaty są proste. Pełna, skuteczna dezynsekcja całego budynku. Realne działania wobec najbardziej uciążliwych lokatorów.
Na razie sytuacja tkwi w martwym punkcie. Mieszkańcy chcą godnych warunków, miasto pokazuje tabelki. A noc przy Grunwaldzkiej znów zapowiada się długa.
Edyta Karys

