Kiedy największy szpital w regionie ogłasza, że zamraża planowe leczenie, to nie jest już tylko informacja z rubryki „zdrowie i polityka”. To sygnał alarmowy, który ma prawo niepokoić nie tylko w Kielcach. Wystarczyło 23 miliony złotych niewypłaconych przez NFZ, by Wojewódzki Szpital Zespolony przeszedł w tryb awaryjny. A dyrektor, zamiast planować rozwój, stanął przed kamerami i powiedział: „Przepraszam. System nas do tego zmusił”.
Bo tu już nie chodzi o politykę, ani poglądy polityczne. Choroby nie pytają o preferencje wyborcze, a do szpitali trafiają ludzie od lewa do prawa.
Kto inny powinien się wytłumaczyć
Środowa konferencja prasowa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym nie była standardowym spotkaniem z mediami. Zwołano ją pilnie, po komunikacie o wstrzymaniu planowych przyjęć od 1 grudnia. Dyrektor placówki, Marcin Martyniak, od razu zasygnalizował skalę problemu.
Ubolewam nad takim rozwiązaniem i nad taką koniecznością, do której zmusił nas system. Mam tę odwagę cywilną i jestem w stanie powiedzieć: przepraszam pacjentom i ich rodzinom
– powiedział dyrektor Martyniak i nie był to standardowy komunikat o restrukturyzacji pracy oddziałów.
Chwilę później dyrektor dodał jeszcze zdanie, które zmieniło ton całej konferencji, bo choć nie obwiniał nikogo wprost, mówił o problemie systemowym, który doprowadził jego lecznicę do tak „niekomfortowej” sytuacji.
To nie ja powinienem być pierwszym ogniwem, które to słowo powinno wyartykułować. To powinny być Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Finansów i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
– skonstatował.
Wypowiedź miała charakter bardziej opisowy niż oskarżycielski. Miała wskazać, że szpital nie funkcjonuje w próżni, a decyzje finansowe na poziomie centralnym realnie wpływają na codzienną pracę placówki.
Placówka stała się niewolnikiem systemu
Rzeczniczka szpitala, Anna Mazur-Kałuża, wyjaśniła, że decyzja o wstrzymaniu przyjęć nie wynika z wewnętrznych problemów organizacyjnych, lecz z braku możliwości zaplanowania budżetu.
Placówka znalazła się w bardzo trudnym położeniu i stała się niewolnikiem systemu
– stwierdziła.
Podkreśliła również, że szpital nie zna planu finansowego NFZ na przyszły rok, co uniemożliwia prognozowanie wydatków i stabilną pracę klinik. Mazur-Kałuża zwróciła też uwagę na zapowiadane zmiany w finansowaniu procedur medycznych.
Rezygnacja z programu „Dobry posiłek” to dla nas około 5 mln zł mniej. Takie redukcje bezpośrednio odbiją się na pacjentach i możliwościach funkcjonowania szpitala
– wyjaśniła.
Z taką diagnozą nie zgadza się NFZ. Według tej instytucji sytuacja wygląda inaczej. Rzeczniczka świętokrzyskiego oddziału, Agnieszka Białas-Sitarska, podkreśliła, że fundusz regularnie finansuje działalność szpitala.
Co miesiąc placówka otrzymuje z NFZ ponad 60 mln zł. Kontrakt na 2025 rok opiewa na 755 mln zł i został zwiększony o 75,5 mln zł
– poinformowała. Jednocześnie potwierdziła, że nadwykonania za ten rok wynoszą 23 mln zł.
Fundusz liczy, że sytuację poprawi nowelizacja ustawy o Funduszu Medycznym, kierująca dodatkowe środki na świadczenia pediatryczne. To jednak przyszłośćm a problemy są aktualne.
Dyrektor: To nie są decyzje polityczne
W trakcie konferencji padł również komentarz dotyczący spekulacji o rzekomym tle politycznym decyzji.
Apeluję, aby nie łączyć tej decyzji z jakąkolwiek kanwą polityczną. Kategorycznie temu zaprzeczam. To jest sprawa systemowa
– zaznaczył Martyniak.
Tym samym zdjął z dyskusji element, który w regionie często powraca w podobnych sytuacjach. Szpital chciał wyraźnie podkreślić, że działa w ramach wymuszonych warunków finansowych, a nie bieżących sporów politycznych.
Podczas konferencji obecni byli przedstawiciele pozostałych szpitali prowadzonych przez Urząd Marszałkowski. Ich dane pokazały, że WSZ nie jest odosobniony: Świętokrzyskie Centrum Onkologii: 47 mln zł niezapłaconych nadwykonań, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Czerwonej Górze: ponad 20 mln zł, Świętokrzyskie Centrum Psychiatrii w Morawicy: ponad 800 tys. zł oraz Świętokrzyskie Centrum Rehabilitacji w Czarnieckiej Górze: ponad 1 mln zł.
Gołym okiem widać więc, że tragiczna sytuacja w świętokrzyskich szpitalach, to nie jest pojedynczy przypadek, ale wyraźny trend. Niedoszacowanie procedur i opóźnienia w płatnościach kumulują się, powodując narastającą presję na cały system ochrony zdrowia w regionie.
Wojewoda reaguje i czeka na wyjaśnienia
Świętokrzyski wojewoda Józef Bryk zwrócił się do szpitala o pilne przedstawienie szczegółów decyzji.
Z zaniepokojeniem przyjąłem informacje o wstrzymaniu planowanych zabiegów do końca 2025 roku
– wskazał w oświadczeniu.
Poprosił o dane dotyczące liczby pacjentów objętych ograniczeniami oraz porównanie liczby świadczeń z lat poprzednich. Na razie jednak administracja czeka na odpowiedzi, a pacjenci na rozwiązania.
Najbardziej konkretna deklaracja padła pod koniec konferencji.
Wznowimy planowe przyjęcia i zabiegi, jeżeli Narodowy Fundusz Zdrowia wypłaci w przyszłym tygodniu należne pieniądze za nadwykonania
– zadeklarował dyrektor Martyniak.
To pokazuje, że sytuacja może zmienić się bardzo szybko, zarówno na lepsze, jak i na gorsze, jeśli środki nie pojawią się w terminie.
Robert Bagiński

