To był wieczór, w którym wszystkie sportowe emocje zapaliły się jednocześnie: sentyment, rywalizacja, sportowa bezwzględność i pokaz siły. W Gdańsku Industria Kielce nie tylko wygrała, ale też zdominowała całe spotkanie. Mecz zakończył się wynikiem 38:22, ale najciekawsze działo się między wierszami: powrót Tomasza Gębali na parkiet naprzeciw byłych kolegów i popis absolutnej skuteczności Artioma Karalioka.
Środowy pojedynek zapowiadano jako sportowy spektakl, ale też starcie pełne podtekstów. W barwach Wybrzeża wystąpił świeżo zakontraktowany Tomasz Gębala – zawodnik, którego w Kielcach doskonale pamiętają.
Gębala wraca, Karaliok punktuje
Industria zaczęła z przytupem, już po 85 sekundach Gębala wylądował na ławce kar, a chwilę później to samo spotkało Daniela Dujszebajewa. Mecz od pierwszych minut pachniał rywalizacją „na zębach”.
Tymczasem Artiom Karaliok rozgrywał swoją partię koncertowo. Absolutna skuteczność: 7 rzutów, 7 bramek.
W pierwszej połowie nie graliśmy optymalną obroną, ale przez pierwsze 15 minut po przerwie pokazaliśmy, jak powinno się bronić. Ja dziś miałem 100-procentową skuteczność, siedem rzutów i siedem bramek. Jeśli chodzi o Tomka Gębalę, to fajnie było się zobaczyć. Brakuje mu jeszcze optymalnej formy, ale wiemy, co potrafi
– mówił Karaliok dla Polsatu Sport 2.
Gębala o debiucie: „Słabo. Jest wiele niedociągnięć”
Choć Gębala zdobył dwie bramki, sam ocenił występ gorzko.
Bardzo słabo oceniam swój debiut, bo przegraliśmy 16 bramkami. Jest wiele niedociągnięć w mojej grze. Odbyłem tylko dwa treningi, ale ode mnie wymaga się więcej i muszę więcej dać w kolejnych meczach. Jestem tutaj po to, żeby pomóc tej młodej drużynie Wybrzeża
– powiedział Tomasz Gębala.
Jego powrót był niewątpliwie wydarzeniem meczu, jednak świętować mogli tylko kielczanie.
Druga połowa? Dominacja absolutna
Industria nie pozostawiła złudzeń. Gdańszczanie wpadli w kielecki walec, którego nie potrafili zatrzymać.
W drugiej połowie zacieśniliśmy szyki w defensywie. Dużo piłek „kradliśmy”, pressowaliśmy przeciwnika i zmuszaliśmy do błędów. Ten fragment wygraliśmy 10:2 i doskoczyliśmy na bezpieczną przewagę
– komentował Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii.
Kluczowy moment? Początek drugiej połowy, gdy kielczanie odskoczyli na 19:13, a po chwili, po efektownym lobie Karalioka, prowadzili 25:15. Gospodarze nie znaleźli odpowiedzi.
Cieszę się, że nasi gracze stanęli na wysokości zadania
– dodał Lijewski.
Edyta Kierys

