Drzwi się otwierają, numer świeci się na tablicy, urzędnik czeka… i nikt nie przychodzi. Tak właśnie wygląda codzienność w rejestracji pojazdów w Kielcach. Setki niewykorzystanych wizyt, setki straconych szans dla innych mieszkańców. Teraz urząd mówi wprost: jeśli nie możesz przyjść: odwołaj termin.
Na pierwszy rzut oka wszystko działa: internetowa rezerwacja, konkretna godzina, sprawna obsługa. W praktyce jednak system coraz częściej świeci pustkami. W pierwszym tygodniu grudnia aż 87 osób nie pojawiło się na umówionych wizytach w Kielcach, a kolejne 56 w filiach. Listopad był jeszcze gorszy: 283 nieobecności w Kielcach i 252 w filiach.
To nie są drobiazgi. To ponad 500 terminów, które mogłyby trafić do innych mieszkańców, a zamiast tego przepadły bez śladu.
Jeden telefon, jeden mail i problem znika
Urzędnicy nie kryją frustracji, ale ton apelu jest prosty i spokojny. Chodzi o zwykłą ludzką reakcję, gdy plany się zmieniają.
“Zwracamy się do mieszkańców, by anulowali wizyty, z których nie mogą skorzystać.”
Jak podkreśla Cezary Majcher, wystarczy naprawdę niewiele. Telefon albo krótka wiadomość e-mail sprawiają, że termin natychmiast wraca do systemu i może zostać wykorzystany przez kogoś innego — często jeszcze tego samego dnia.
System działa. Ludzie już nie zawsze
Internetowy system rezerwacji wizyt funkcjonuje od 2020 roku i co do zasady sprawdza się. Wizyty w filiach można planować z maksymalnie siedmiodniowym wyprzedzeniem, a w siedzibie w Kielcach do trzech dni wcześniej. To rozwiązanie, które miało skrócić kolejki i uporządkować pracę urzędu.
Problem zaczyna się wtedy, gdy zarezerwowany termin staje się „martwy”, bo nikt go nie odwołał. Wtedy urząd czeka, interesanci czekają, a system traci sens.
Jak odwołać wizytę? To naprawdę proste
Odwołanie niewykorzystanej wizyty nie wymaga logowania ani formularzy. Wystarczy kontakt z Wydziałem Komunikacji i Transportu: telefoniczny lub mailowy. Zwolniony termin automatycznie pojawia się w systemie i może zostać przejęty przez inną osobę.
Efekt? Krótsze kolejki, sprawniejsza obsługa i mniej nerwów po obu stronach okienka. Urzędnicy nie proszą o rewolucję. Proszą o odpowiedzialność. Jeden klik, jeden telefon, jedna wiadomość – tyle wystarczy, by system działał tak, jak powinien. Bo w rejestracji pojazdów każdy wolny termin naprawdę ma znaczenie.
Marek Piotrowski

