Świętokrzyskie pustoszeje w tempie, jakiego nie zna żaden inny region Polski. Młodzi pakują walizki, zanim jeszcze zdążą na dobre wejść w dorosłość i wyjeżdżają. Jedni do Kielc, drudzy z Kielc do Warszawy, Krakowa czy za granicę. Efekt? Region traci całe roczniki, a statystyki mówią wprost: już nie trend, ale poważny alarm.
Badania demografów z Uniwersytetu Łódzkiego wskazują jasno: Świętokrzyskie jest dziś liderem depopulacji w kluczowej grupie 30–34 lata. To właśnie w tym wieku ludzie zakładają rodziny, zaczynają stabilne życie zawodowe, kupują pierwsze mieszkania. Jeśli brakuje ich w regionie, trudno mówić o jakiejkolwiek przyszłości. Tutaj brakuje ich najbardziej.
„Świętokrzyskie jest dziś liderem depopulacji w kluczowej grupie 30–34 lata. To właśnie w tym wieku ludzie zakładają rodziny, zaczynają stabilne życie zawodowe, kupują pierwsze mieszkania”
Depopulacja nie jest rozłożona równomiernie. Najmocniej cierpią powiaty, z których młodzi wyjeżdżają najpierw do Kielc, a potem… jeszcze dalej. Statystycy nazywają to „podwójnym drenażem”, który od lat osłabia strukturę województwa.
Kielce nie zatrzymują młodych, ale same walczą o przetrwanie
Stolica regionu powinna być naturalnym magnesem. Tymczasem Kielce ledwie utrzymują się w demograficznym miejscu, notując symboliczny wzrost liczby trzydziestolatków. W praktyce oznacza to stagnację i to w czasach, gdy generalnie inne miasta dynamicznie rosną.
Mechanizm jest prosty. Młodzi z mniejszych miejscowości i wsi przyjeżdżają do Kielc, ale po kilku latach sami pakują walizki. Pociąga ich większy rynek pracy, wyższe płace, kultura i tempo życia, którego lokalna stolica nie jest w stanie zapewnić.
Na peryferiach zostają samotni mężczyźni
Badania pokazują szczególnie bolesny aspekt świętokrzyskiej depopulacji. Z regionu znacznie częściej wyjeżdżają kobiety. One wcześniej podejmują studia, częściej znajdują pracę w metropoliach i chętniej szukają nowych możliwości. Efekt? W dużych miastach jest nawet 15–20 procent więcej kobiet niż mężczyzn w wieku około 30 lat.
„Młodzi z mniejszych miejscowości i wsi przyjeżdżają do Kielc, ale po kilku latach sami pakują walizki. Pociąga ich większy rynek pracy, wyższe płace, kultura”
W peryferyjnych miejscowościach zostaje coraz więcej samotnych mężczyzn. To niszczy lokalne życie społeczne, zmniejsza liczbę urodzeń i tworzy spiralę demograficznego upadku.
Rozmowy z mieszkańcami i analizy socjologów zbiegają się w jednym punkcie: wielu młodych nie opuszcza Świętokrzyskiego z radością, lecz z konieczności. Chcą lepiej zarabiać, żyć wygodniej, rozwijać się, mieć dostęp do usług i infrastruktury, która w regionie nadal raczkuje. W małych miejscowościach pracy brakuje, a jeśli jest to rzadko daje perspektywy.
Kiedy jedna osoba wyjeżdża, za nią ruszają kolejne. Wkrótce całe klasy, roczniki i pokolenia zaczynają widzieć swoją przyszłość wszędzie, tylko nie tutaj.
Spirala upadku. Jak depopulacja niszczy społeczeństwo
Odpływ młodych działa jak domino. Najpierw spada liczba urodzeń. Potem zamykane są szkoły, przedszkola, a z czasem także lokalne ośrodki zdrowia. Firmy przenoszą się tam, gdzie mają pracowników i klientów. Miasteczka pustoszeją, budynki niszczeją, autobusy kursują coraz rzadziej, a infrastruktura starzeje się razem z mieszkańcami.
„Wielu młodych nie opuszcza Świętokrzyskiego z radością, lecz z konieczności. Chcą lepiej zarabiać, żyć wygodniej, rozwijać się, mieć dostęp do usług i infrastruktury”
Pozostaje coraz więcej seniorów, coraz mniej aktywnych zawodowo osób, coraz mniej podatków i coraz trudniejsza sytuacja samorządów. To właśnie tak wygląda demograficzna spirala, przed którą ostrzegają badacze.
Czy da się ten trend zatrzymać?
Eksperci są zgodni: Świętokrzyskie musi wzmocnić nie tylko Kielce, ale także średnie miasta, które mogą stać się regionalnymi centrami życia. Tylko tam młodzi znajdą pracę, kulturę, edukację i sensowny powód, by zostać. Kluczowe są inwestycje: w mieszkania, transport, nowoczesną gospodarkę, usługi publiczne, a nawet w atrakcyjne miejsca do spędzania wolnego czasu.
Jedno jest jednak pewne. Każdy rok zwłoki oznacza, że ucieka kolejny rocznik. A kiedy młodych zabraknie całkowicie, odbudowanie tych strat może okazać się niemożliwe.
Roman Opolski

